Dla mnie nie istnieje pojęcia „nauczyć się angielskiego, umieć angielski”. Jestem zdania, że język jest tworem żywym i ciągle podlega zmianom. Co to oznacza dla nas? To, że nie możemy nauczyć się żadnego języka raz i na zawsze. Nigdy nie mówię, że „nauczyłam się angielskiego”, zawsze jestem w trybie „uczę się”.
Swoją przygodę z angielskim zaczęłam w 4 klasie szkoły podstawowej. Tak! Jestem z tych czasów, kiedy dzieci nie uczyły się angielskiego od przedszkola 🙂
Całą swoją historię miłości językowej podzieliłabym na cztery etapy:
- Szkoła podstawowa / gimnazjum/liceum
- Studia językowe
- Pobyt w Stanach Zjednoczonych
- Praca w zawodzie lektora
1. Szkoła podstawowa / gimnazjum /liceum
Ile potrzeba czasu, żeby opanować podstawy angielskiego?
Opanowanie podstaw języka angielskiego trwało u mnie od 4 klasy szkoły podstawowej do matury. Z czytaniem i pisaniem nie miałam problemu, natomiast rozumienie ze słuchu i mówienie nie były u mnie na najwyższym poziomie. Na lekcjach rzadko słuchaliśmy nagrań, a o materiałach wideo nawet nie było mowy. Głównie pani czytała na głos, a my powtarzaliśmy. Pani pozwalała odpowiadać na pytania i mówić po polsku, więc nikt tak naprawdę nie wysilał nad mówieniem po angielsku.
Mimo wszystko przypadł mi do gustu ten język i chętnie się go uczyłam w szkole i w domu. Ilość dostępnych materiałów i źródeł do samodzielnej nauki była mocno ograniczona. Miałam do dyspozycji szkolny podręcznik, słownik polsko-angielski i chyba jakieś rozmówki. Komputer i internet zagościły u mnie w domu dopiero jak miałam 15-16 lat.
Analizując swój sposób nauki i poziom językowy w tym okresie myślę, że straciłam dużo czasu (ok. 8 lat) na opanowanie samych podstaw. Gdybym miała teraz zacząć naukę angielskiego od zera, to wystarczyłoby mi 6 – 7 miesięcy, żeby poznać postwawowe słownictwo i struktury gramatyczne.
2. Studia językowe
Mimo tego, że bardzo lubiłam angielski, nie odrazu zdecydowałam się pójść na filologię angielską. W ostatniej klasie gimnazjum mocno mnie kręciło dziennikarstwo i komunikacja społeczna. I właśnie ten kierunek był moim pierwszym wyborem, na drugim miejscu była anglistyka. Moi rodzice byli przeciwni studiom dziennikarskim i mocno „zachęcali” kierować się w stronę języków obcych.
Złożyłam jednak dokumenty na kierunek dziennikarski, ale na szczęście tam się nie dostałam. Natomiast zostałam studentką filologii angielskiej o kierunku nauczycielskim i jestem niezmiernie szczęśliwa, że właśnie tak się stało.
Dopiero podczas studiów angielski pochłonął mnie całkowicie. Pierwszy rok studiów był dla mnie kluczowym pod względem rozwoju językowego. Od samego początku zajęcia odbywały się wyłącznie w j.angielskim i nie było zmiłuj się. Po nocach siedziałam nad książkami (byłam szczęściarą, bo uzbierałam kasę na Longman Dictionary of Contemporary English, który wtedy kosztował niezłe pieniądzę) i czytałam, pisałam, uczyłam się słówek itd.
Praca się opłaca
Do dziś z wielką wdzięcznością wspominam swoją nauczycielkę angielskiego na pierwszym roku filologii angielskiej. Pani L. była świeżo po studiach i rocznych praktykach w Stanach. Młoda, ambitna, wymagająca. Nic nam nie odpuszczała, ale lekcje prowadziła w taki sposób, że grzechiem byłoby nie nauczyć się. Czerpałam od niej wiedzę pełnymi garściami. Zarówno angielski jak i styl prowadzenia lekcji. Metodyki nauczania języka angielskiego nauczyłam się od pani L. więcej, aniż podczas zajęć temu dedykowanych.
Nie ma drogi na skróty
Ucząc się angielskiego nie szukałam drogi na skróty. Nie czekałam aż znajdzie się ktoś, kto mnie zainspiruje, zmowytuje, pokaże korzyści płynące ze znajomości języka angielkiego. Miałam cel i samozaparcie. Nie miałam żadnych aplikacji i tutoriali do nauki. Miałam zeszyt, podrzęcznik, słownik i długopis. Zapisywałam nowe słówka, tłumaczyłam teksty, przerabiałam ogromną ilość monotonnych ćwiczeń gramatycznych i cierpliwie zmierzałam do wymarzonej biegłości językowej.
Po pierwszym roku studiów odczułam jaką przemianę przeszłam i ile pewności siebie nabrałam, kiedy znacząco wzrósł mój poziom angielskiego. Może zabrzmieć to niezbyt skromno, ale byłam z siebie niezmiernie dumna, kiedy wreszcie zobaczyłam owoce swojej pracy.
Znajomość angielskiego daje przewagę
W tym samym czasie planowałam wyjazd do Stanów i miałam rozmowy kwalifikacyjne z potencjalnymi pracodawcami. Stanowiska różniły się znacząco w zależności od biegłości językowej. Znajomość języka decydowała o tym, czy będziesz sprzątać w McDonaldzie za $6.25/godz. czy sprzedawać zabawki w cetrum handlowym za $9.50/godz.
Kiedy dostałam pracę w CH White Oaks Mall w Springfield,IL mojemu szczęściu nie było granic. I to właśnie był ten moment, kiedy na zawsze uświadomiłam sobie, że angielski jest moim niezawodnym narzędziem do otwierania świata i budowania przyszłości o której marzę.
3. Pobyt w Stanach Zjednoczonych
Jeżeli czytałeś moją historię My American Advantures, to pewnie wiesz, że Ameryka nie powitała mnie z otwartymi ramionami. Kiedy znalazłam się sama w nocy na dworcu autobusowym w Nowym Jorku, to moim jedynym ratunkiem był angielski. Dzięki niemu mogłam się dogadać z ludźmi i dotrzeć do miejsca przeznaczenia.
Muszę przyznać, że na początku nie byłam bardzo śmiała i płynna w mówieniu, jak mi się do tej pory wydawało, że jestem. Co innego słuchać nagrania i robić ćwiczenia, a co innego porozumieć się z Amerykaninem na żywo. Bardzo przydatnym w mojej sytucja okazał się stres. Kiedy znalazłam się w sytuacji, gdzie chodziło o moje bezpieczeństwo nie miałam czasu bać się mówić i myśleć, co będzie jak popełnię błąd.
Zanurzenie się w języku
Przez kilka pierwszych dni mój móźg był bombardowany angielskim, jak nigdy wcześniej. Wsłuchiwałam się w melodię języka, starałam się kopiować wymowę i intonacje. Po dwóch tygoniach już bez problemu gadałam z klientami w sklepie.
Dokładnie wtedy zaczęłam dostrzegać, jak w mojej głowie teoria zaczęła „współpracować” z praktyką. Po dwóch miesiącach już nie zastanawiałam się, jak mam ułożyć słowa w zdanie i jakie słówko wybrać. Połknęłam bakcyla angielskiego i czerpałam z tego niesamowitą przyjemność.
4. Praca w zawodzie lektora i trenera
Kolejnym etapem mojej nauki, który trwa do dziś jest praca w zawodzie lektora i trenera j. angielskiego. Codziennie zgłębiam wiedzę w kierunku metodyki nauczania j.angieslkiego i doskonalę kompetecje językowe, żeby pomagać innym uczyć się angielskiego skutecznie.
Nie spoczywam na laurach
Dbam o swój poziom językowy i codziennie doskonalę swój angielski. Czytam książki, czasopisma, słucham podcasty, oglądam vlogi/filmy. Informacje w Google wyszukuję tylko w j. angielskim. Mimo wszystko, od czas do czasu trafiają się sytucje, kiedy nie znam jakiegoś słowa lub wyrazu. Jeżeli taka sytuacja ma miejsce podczas lekcji, to nigdy nie ściemniam i uczciwie mówię, że nie miałam styczności z danym np. wyrazem. Po lekcji zawsze drążę temat, który powstał i odzywam się do ucznia z odpowiedzią na pytanie. Nie wstydzę się tego, że mogę czegoś nie wiedzieć. Jestem tylko człowiekiem.
Książki w j.angielskim zwykle kupuję używane na Facebooku lub w sklepach z odzieżą używaną. Można tam znaleźć prawdziwe perełki. Czasem kupuję ebooki w aplikacji Amazon Kindle (mają również dużo darmowych pozycji ) lub Kobo Books. Audiobooki kupuję na audible.com.
Z magazynów polecam English Matters, Business English Magazine, Polish Your English oraz Sell it in English.
A teraz Twoja kolej!
Dziękuję ze doczytałeś moją historię do końca. Opowiedziłam ją, żeby pokazać Ci i zapewnić, że w nauce jezyka obcego nie ma drogi na skróty. Nie da się osiągnąć sukcesu w nauce i nie napracować się. Miałam rewelacyjnego lektora, który pokierował mnie na właściwe tory. Włożyłam dużo wysiłku i samodzielnej pracy w swoją naukę.
Jestem bardzo ciekawa jakie były Twoje początki i jak wygląda Twoja nauka angielskiego teraz.
Jeżeli nie chcesz podzielić się swoim doświadczeniem w komentarzu, opisz swoją ścieżkę językową na kartce. To jest wspaniałe ćwiczenie, żeby przeanalizować jaką drogę przeszedłeś z angielskim. Dlaczego udało się, dlaczego nie. Ta Twoja historia może stać się dla Ciebie punktem startowym dla dalszego rozwoju. Zrób to dla siebie!